Duma i uprzedzenie po hindusku. Trzy niespodziewane retellingi

8 minut czytania

Wątki, które w XIX, a może i na początku XX wieku napędzały romans zdążyły się zdezaktualizować. Mezalians, aranżowane małżeństwa, szukanie „dobrej partii”? Dla większości zachodniego społeczeństwa nie są to już palące problemy ani tematy dla współczesnego romansu. Romans absolutnie się nie skończył jako gatunek, teraz po prostu w drodze do szczęśliwego zakończenia trzeba pokonać na przykład traumy z przeszłości, raka (kiedyś raczej suchoty), czy trudy związku na odległość.

Ale wiecie, jeśli te mezaliansy i aranżowane małżeństwa Wam się nie znudziły, a chcecie poczytać coś rozgrywającego się współcześnie… To romanse osadzone w dość konserwatywnych społecznościach mogą być ciekawą odpowiedzią. A ja właśnie znalazłam trzy (trzy!) wariacje na temat Dumy i uprzedzenia osadzone w społecznościach hindusko-pakistańskich, wszystkie wydane w 2019 roku.*

Czy to nie jest dziwne? A wiecie, że po Dumę już w 2004 sięgało też Bollywood? O co tu chodzi?

Widać zabory

Taka kumulacja hinduskich Dum jest na pewno w dużej mierze przypadkiem. Książki były publikowane w krótko po sobie, żadna z nich nie była też jakimś spektakularnym sukcesem wydawniczym – trudno więc podejrzewać, że ktoś tu się czymś zbyt mocno zainspirował. A jednak jest to zastanawiające zjawisko, prawda? Hinduska Duma i uprzedzenie w pierwszej chwili (przynajmniej z europejskiej perspektywy) wydaje się połączeniem nieoczywistym, czymś bardzo specyficznym.

Unmarriageable, Soniah Kamal

Autorki tych trzech książek mieszkają w Stanach/Kanadzie. Jestem pewna, że pakistańskich i hinduskich imigrantów w Stanach czy Kanadzie jest sporo, kultury się przenikają, wiadomo, że Duma i uprzedzenie to słynna i absolutnie wspaniała książka (wiadomo, prawda?)… Ale dopiero osadzone w (prawie) współczesnym Pakistanie Unmarriageable uświadomiło mi coś jeszcze. Główna bohaterka i jej starsza siostra uczą w brytyjskiej szkole angielskiego, Alys omawia ze swoimi uczniami Dumę i uprzedzenie, wszyscy często posługują się angielskim (chociaż cała rodzina poprawia kiepską wymowę pani Bennet, przepraszam, Binat), zresztą jest to, razem z Urdu, język urzędowy w Pakistanie. Wpływy kolonizatorów są wciąż silne, nie da się szybko wymazać efektów kolonizacji. Jasne, że Duma i uprzedzenie to powieść doskonale znana i u nas, ale jednak… to coś zupełnie innego. Nigdy nie byliśmy brytyjską kolonią, nikt nam brytyjskiej kultury nie starał się wpajać i raczej nie omawia się u nas Austen w szkole (może w wyjątkowych przypadkach, ale, żeby nie było, szkoła w Unmarriageable nie jest jakąś prestiżową instytucją dla uczniów, którzy planują dalszą naukę, dajmy na to, na Oxfordzie, to szkoła w niedużej mieścinie, której uczennice w większości wyjdą za mąż przed osiemnastką). Bohaterowie zresztą, pośrednio, rozmawiają o tym w Unmarriageable, bo zdarza im się mówić o angielskich/rodzimych wpływach i o przenikaniu się tych dwóch kultur.

Alys laughed. ‘O’Connor, Austen, Alcott, Wharton. Characters’ emotions and situations are universally applicable across cultures, whether you’re wearing an empire dress, shalwar kurta, or kimono.’

Soniah Kamal, Unmarriageable

Wierzę, że to prawda, że ludzie, ich emocje są takie same pod każdą szerokością geograficzną. Różne są jednak czasy, społeczne normy, tradycje. I, wbrew pozorom, prawdopodobnie trudniej byłoby przenieść Dumę i uprzedzenie do współczesnej Anglii i białej społeczności niż do współczesnego Pakistanu. Na przykład – ucieczka Lydii z Wickhamem nie byłaby już teraz takim skandalem, nie kładłaby się cieniem na całej rodzinie i nie stawiałaby pod znakiem zapytania matrymonialnych perspektyw sióstr. Ale w konserwatywnym kraju muzułmańskim to jest problem. Ogromny problem. Około jedna piąta wszystkich zabójstw honorowych jest dokonywana w Pakistanie. Jeśli nawet Binatowie z Unmarriageable są stosunkowo liberalni, to nietrudno sobie wyobrazić, że taki skandal mógłby się położyć cieniem na reputacji Lady i całej rodziny.

Jesteś Elizabeth Bennet!

W niektórych retellingach samą Austen się czasem wspomina. Szczególnie w Unmarriageable, bo, jak już pisałam, Alys jest nauczycielką angielskiego, poza tym zapaloną czytelniczką i sama często robi odwołania do Austen lub innych angielskich klasyków. Mam z tym pewien problem. Jeśli bohaterowie nie są świadomi tego, że są w powieści, to moglibyśmy udawać, że w ich świecie prawdziwa Duma i uprzedzenie nie istnieje. A jeśli istnieje i się ją nawet wspomina, to może trzeba było iść już na meta-całość i dać bohaterom większą świadomość? „Przecież ona nazywa się Wickham, nie można jej ufać” miałam ochotę wołać przy Pride, Prejudice and Other Flavors, bo takim nazwiskiem autorka napiętnowała tam swój czarny charakter. Bohater, który ma na imię Darcy (bo jego matka bardzo kochała Jane Austen) mógłby chociaż zwrócić na to nazwisko uwagę. Choćby żartobliwie, bo rozumiem, że nie musi od razu zakładać po każdej osobie nazwiskiem Wickham tego najgorszego. Soniah Kamal natomiast robi pół kroku w tym kierunku… i nie ma odwagi lub ochoty iść dalej. Na przykład: na balu Alys (Elizabeth) zabawia się przypisywaniem gościom ról z klasycznych powieści. W końcu Sherry (Charlotte) stwierdza:

‘I think,’ Sherry said, smiling mischievously, ‘you’re that character who says no but ends up falling into a yes despite herself: you are Elizabeth Bennet.’

Soniah Kamal, Unmarriageable

I to tyle metazabawy, bo zaraz podchodzi pan Darsee i nikt nie ciągnie analogii dalej, chociaż aż się o to prosi. Tym bardziej, że Unmarriageable podąża za fabułą Dumy krok w krok, a bohaterowie nawet dostają imiona, które są przekształceniem tych oryginalnych. Takim przekształceniem, żeby NA PEWNO było wiadomo, o kogo chodzi (Alysba – Elizabeth, Darsee – Darcy, Jena – Jane).

Trzy strategie łapania męża retellingu

Ayesha at Last, Uzma Jalaluddin

No właśnie, bo Soniah Kamal wyciska, ile może z tego swojego przeniesienia Dumy do Pakistanu. Zaskakująco dobrze to gra (nawet jeśli imiona brzmią śmiesznie), świetnie udaje się odtworzyć charaktery bohaterów, a nawet humor, ale… jest to Unmarriageable jednak bardzo odtwórcze. Trochę za bardzo, jeśli o mnie chodzi. Tak, Kamal wręcz brawurowo udowadnia, że fabuły mogą przekraczać granice i Duma świetnie się sprawdza w roku 2000 w Pakistanie. To jak niewielu zmian musiała dokonać, żeby przenieść fabułę na drugi koniec świata i 200 lat do przodu oczywiście podkreśla tę uniwersalność kulturową i w sumie robi wrażenie. Cel osiągnięty. No i skoro tak niewiele się zmieniło, to nie trzeba było się martwić o bohaterów i o, to czy fabuła wciągnie. Wciąga, a bohaterowie bawią, no ale przecież wiemy to od dawna, bo Duma i uprzedzenie to jedna z najbardziej znanych i lubianych książek w historii literatury. Soniah Kamal miała z górki.

Tylko ja chyba lepiej bawiłam się przy Ayesha at Last, która opowiada w gruncie rzeczy zupełnie nową historię. Tak, jest samodzielnie myśląca główna bohaterka, jest mrukowaty bohater, tak, ona będzie do niego przez długi czas uprzedzona, on znacznie szybciej zapała do niej uczuciem… Brzmi znajomo, ale to mógłby być opis niejednego romansu niebędącego retellingiem Dumy, prawda? Akcja rozgrywa się w Toronto, Ayesha pracuje w szkole, pisze poezję i nie, nie ma tabunu sióstr, które jej matka chce jak najszybciej wydać za mąż. Kontrolującą matkę ma za to Khalid. Ta matka zresztą bardzo chce zaaranżować małżeństwo syna z kuzynką Ayeshy… Mogłoby się więc wydawać, że jest to historia tylko bardzo luźno inspirowana Dumą i uprzedzeniem. Ale to nie do końca tak, bo pojawiają się tu sceny niemal żywcem przepisane z Jane Austen. Wydźwięk jest jednak inny niż w Unmarriageable – Soniah Kamal scena po scenie przenosi na inne warunki całą książkę. Uzma Jalaluddin pisze nową historię, a nawiązania do Austen są jak porozrzucane gdzieniegdzie małe prezenty dla wszystkich fanów Dumy. U Kamal zaskakuje, że udało się niemal wszystko przenieść tak dokładnie. U Jalaluddin to, że historia jest jednak inna, a bohaterowie w Kanadzie w XXI wieku nagle zaczynają mówić cytatami z Austen i ta Austen pasuje tam doskonale.

Pride, Prejudice and Other Flavors, Sonali Dev

Ayesha at Last i Unmarriageable to jakby dwa bieguny retellingu. Pride, Prejudice and Other Flavors, jeśli chodzi o stopień czerpania z oryginału, jest gdzieś pośrodku. Akcja toczy się w Kalifornii, główna bohaterka jest neurochirurgiem i pochodzi z bardzo bogatej hinduskiej rodziny, bohater jest ze skromniejszego środowiska, jest kucharzem i przyjechał z Anglii do Stanów, bo tu jego siostra może przejść skomplikowaną operację usunięcia guza mózgu… Jak możecie się już domyślić, autorka dokonuje tu zamiany płci – bogata, uprzywilejowana i, przynajmniej pozornie, nadęta jest tu Trisha. Uprzedzony do niej będzie DJ. O ile pozostałe dwie książki wykorzystywały fakt, że akcja została przeniesiona do społeczeństw, w których wiele osób traktuje małżeństwo jak kontrakt finansowy i społeczny, tak Sonali Dev właściwie tego nie wykorzystuje. Nikt nie jest w Pride, Prejudice and Other Flavors szczególnie konserwatywny, Rajowie są dumni ze swojego pochodzenia, ale są też mocno zamerykanizowani. Nikt się tu nie przejmuje dobrymi/złymi partiami, nikt też nie staje na głowie, by ponad trzydziestoletnią Trishę wydać za mąż. Pride, Prejudice and other Flavors to taki bardzo przeciętny retelling – autorka przenosi akcję w nowe miejsce, dokonuje pewnych zmian w bohaterach, wykorzystuje wszystkie kluczowe elementy fabuły oryginału, ale nie trzyma się ich kurczowo. W założeniach nie ma nic złego, ale, według mnie, to zdecydowanie najgorsza książka z tych trzech. Jest po prostu przyciężkawa – i nie chodzi mi o trudność czytania czy o podejmowane tematy. Brak jej humoru (szkoda w książce nawiązującej do Dumy i uprzedzenia), brak zgrabnego pomysłu na reinterpretację materiału źródłowego, brak lekkości stylu. Sonali Dev rozpisuje się nie tam, gdzie trzeba i po prostu czasami przynudza. Żadne inne zalety tego przynudzania nie rekompensują. Za dużo słów. Słów może być dużo, jeśli ktoś pisze mądre rzeczy pięknym językiem. Jeśli ktoś używa prostego języka i pisze miałką relaksującą historię, chcemy, żeby słów nie było dużo (po co?) i żeby akcja toczyła się wartko (bo tylko dlatego czytamy).

Im dłużej o Pride, Prejudice and Other Flavors myślę, tym gorsza mi się ta książka wydaje. Jeśli macie ochotę na leciutki romans inspirowany Jane Austen, przeczytajcie Ayeshę at Last. Jeśli Duma nigdy wam się nie znudzi (albo właśnie nie pamiętacie jej zbyt dobrze, więc nie zauważycie, że Kamal trochę przesadziła ze ściąganiem) i jesteście ciekawi, jak można było ją przenieść do współczesnego Pakistanu – spróbujcie z Unmarriageable.

Różnorakich odprysków od Jane Austen, szczególnie Dumy i uprzedzenia, powstaje mnóstwo (kiedyś już nawet pisałam o Dworku Longbourn i Śmierci w Pemberley). Ciekawe, kiedy kolejna Duma po hindusku.


* Okej, w Stanach w 2019. Zorientowałam się później, że Ayesha at Last była wcześniej, w 2018, wydana w Kanadzie. Zmyliło mnie to, że była nominowana w plebiscycie Goodreads w kategorii romans za 2019 rok (głosowałam).

Nie, żadna z tych książek nie została wydana w Polsce :( Najbardziej liczyłabym na to, że ktoś zauważy u nas Ayeshę, ale nie słyszałam żadnych planów, więc w sumie wróżę z fusów.

Miałam jeszcze czytać Pride Ibi Zoboi (to z kolei Duma w czarnej amerykańskiej społeczności), ale tematycznie pasowała mniej i już trochę nie miałam siły :D Może kiedyś.

ultramaryna