Czas motyli, Julia Alvarez

3 minuty czytania

¡Vivan las Mariposas!

System zawsze miażdży niepokornych, tych, którzy ośmielą się sprzeciwić i walczyć o swoje ideały. Każda dyktatura ma swoje ofiary. Swoje żniwo zebrały też rządy Rafaela Leónidasa Trujillo, który sprawował władzę na Dominikanie w latach 1930-1961. Najwyższą cenę za opór zapłaciły trzy siostry Mirabal - Patria, Minerva i María Teresa. Julia Alvarez w swojej książce opowiada piękną historię trzech kobiet, które miały odwagę przeciwstawić się strasznemu reżimowi. 

Siostry Mirabal na Dominikanie są bohaterkami narodowymi, stały się symbolem walki o wolność i oporu przeciw dyktaturze Trujillo. Dzień, w którym zostały zamordowane, 25 listopada,  został ogłoszony Międzynarodowym Dniem Eliminacji Przemocy wobec Kobiet. U nas pewnie bardzo niewiele osób o nich słyszało, ale na Dominikanie to bohaterki, symbole, od ponad pięćdziesięciu lat na świeczniku. Julia Alvarez chciała pokazać je jako zwykłe kobiety, kobiety z krwi i kości. Nie odbrązawia ich, nic z tych rzeczy, nie wyciąga ich ukrytych grzeszków, nie podważa ich legendy. Czas Motyli właściwiejest wystawionym im pomnikiem - ale pomnikiem z serca, pomnikiem prawdziwych kobiet, nie bohaterek narodowych, które w powszechnym mniemaniu symbolizują określone cechy. Alvarez udaje się to osiągnąć już dzięki temu, że zaczyna swoją opowieść, gdy siostry są jeszcze dziewczynkami. Było ich cztery - urodzone rok po roku w latach 1924-26 Patria, Dedé, Minerva i dużo młodsza María Teresa, zwana Mate. Dorastały w bogatej, katolickiej rodzinie. Wszystkie wyszły za mąż i miały dzieci (Minerva i Mate skończyły wcześniej studia). Trzy z nich (poza Dedé) były aktywnie zaangażowane w walkę z dyktaturą. W konspiracji siostry były znane jako Motyle, las Mariposas. W końcu Trujillo postanowił się ich pozbyć - zostały zamordowane w listopadzie 1960 roku, parę miesięcy przed tym, jak dyktator zginął w zamachu.

Dziwnie czyta się tę książkę, bo od początku doskonale wiemy, jak się skończy. Czytałam o młodych, pięknych i mądrych dziewczynkach, dziewczynach, kobietach… z ciągłą świadomością, że ich życie skończy się tragicznie i zbyt wcześnie. Oczywiście wszystkie najważniejsze fakty można bardzo szybko znaleźć w Internecie, ale książka Julii Alvarez daje nam coś innego, bo nie jest biografią, a powieścią, w której autorka tworzy własne portrety sióstr.  Najbardziej zaangażowana i świadoma swoich poglądów była zawsze Minerva - to ona jest pierwszym Motylem, to ona pierwsza dołącza do ruchu, ona pierwsza przekonuje się, że chce obalić dyktaturę El Jefe. Patria i Mate poszły niejako za nią - bo poczuły, że tak trzeba. I Motyle przyjęły tę swoją walkę jako coś naturalnego, jako kolejne zadanie obok bycia matką czy żoną. I choć oczywiście wiedziały, że wiele ryzykują, przeżywały cierpienie, strach i zwątpienie, to dla każdej z nich w pewnym momencie działalność przeciw Trujillo stała się czymś oczywistym. Na szczególną uwagę zasługuje jednak także postać Dedé - to ta siostra, która nie zaangażowała się bezpośrednio w walkę, która przeżyła. Jednak Dedé, choć sama bała się tak wiele zaryzykować,też zapłaciła za poświęcenie swoich sióstr. One zginęły, ale ona została - z bólem po stracie, z koniecznością ciągłego powrotu do przeszłości. Przetrwała, by nieść historię swoich sióstr - a to przecież także okazało się trudne i bolesne. Została z bólem i pytaniami. Bo zawsze pozostaną wątpliwości. Czy to wielkie poświęcenie było tego warte?

Narracja została podzielona między cztery główne bohaterki - to sprawia, że wydarzenia poznajemy z kilku perspektyw naraz, w dodatku są to bardzo bezpośrednie, osobiste relacje samych sióstr. Rozdziały Mate mają zawsze formę dziennika - może to przyczyniło się do mojego uczucia, że María Teresa jest bardzo dziecinna. Zupełnie jakby do powieściowej Mate przykleiła się na dobre łatka “najmłodsza”, a autorka w pewnym momencie zapomniała, że ta najmłodsza jest już dorosłą kobietą. Właściwie _Czas Motyli _nie zachwyca psychologiczną głębią bohaterek (powiedziałabym, że tu wybija się Dedé i jej refleksje po latach), czasem miałam wrażenie, że jest troszkę zbyt prosto, troszkę zbyt naiwnie. Ale to naprawdę nic wobec tego jak Julia Alvarez zgrabnie prowadzi fabułę, z jaką pasją pisze o swoich bohaterkach. Mimo paru drobnych niedociągnięć, przedstawiona rzeczywistość jest barwna, prawdziwa, soczysta. Historia jest poprowadzona w taki sposób, że każdy etap życia sióstr jest równie interesujący - od zakonnej szkoły dla dziewcząt do ich działalności w ruchu oporu. Ostatnie sceny, gdy czujemy już zbliżający się koniec, robią naprawdę duże wrażenie. A jednak Julia Alvarez w żadnym momencie nie stara się epatować patosem, nie próbuje wyciskać łez. Nie musi. Historia tych zwykłych, pełnych odwagi kobiet sama w sobie jest na tyle ciekawa i dobrze opisana, że wzrusza i na długo zapada w pamięć.

Takie książki jak _Czas Motyli  _mają dużą siłę - dzięki nim szersze grono może poznać sylwetki postaci zapomnianych lub zupełnie nieznanych w naszej kulturze, a wartych zapamiętania. Czas Motyli nie tylko odkrył przede mną nieznane mi karty historii Dominikany, ale też dał prawdziwą, ogromną radość czytania. To świetnie opowiedziana historia, historia warta opowiadania.

---------------------------
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Black Publishing.

Inna powieść o dyktaturze Trujillo, ale trochę z innej strony: Krótki i niezwykły żywot Oscara Wao.

ultramaryna